Galeria Żak (I piętro)
Wstęp wolny
Ciało ludzkie stało się dla Agaty Przyżyckiej obszarem niezmąconego jakąkolwiek barierą przekładu na język sztuki współczesnej – tutaj użyłam terminu odnoszącego się do literatury. Twórczyni posługuje się często klasycznym kolażem, ale przede wszystkim malarstwem. Tradycyjne techniki sztuki ukazują cielesne pejzaże w dosłownym tego słowa znaczeniu. Fragmenty piersi bardzo przypominają wzgórza, wklęsłe brzuchy - przepastne doliny. Nie są to w żadnej mierze tylko liliowe landschafty- to wizje przenoszące widza do psychodelicznego świata skóry, która rozpina się nad galaktyką niczym pudrowy namiot. Artystka multiplikuje członki ciała i dowolnie je układa w przestrzeni obrazu tworząc cielesną symbolikę nóg, ud, przedramion, stóp wirujących wokół niewidocznych osi, przypominających mantryczne układy, mandale, okręgi, totemiczne struktury.
Piękno prac Agaty Przyżyckiej polega na subtelnej grze półcieni, niczym odkształcanie się danego ciała po muśnięciu go palcem, po spowodowaniu ruchu i dotyku. Abstrakcyjne obrazy stają się na przekór pierwszemu wrażeniu bardzo przedstawiające, z kolei zgeometryzowane układy członków poszczególnych ciał pomimo swojej czytelnej struktury tworzą ornamenty.
Twórczyni bawi się formą, którą wykorzystuje swobodnie by przekazywać różne treści, również te niewygodne dla widzów. Obrazy, z pozoru bardzo estetyczne, czyste, sterylne, mogą opowiadać o uprzedmiotowieniu, o utowarowieniu kobiecego ciała w dobie cyfrowej reprodukcji. Fragmenty poszatkowanych ciał w subtelnych pastelowych kolorach tak naprawdę mówią i krzyczą o komercji i użyciu ciała ludzkiego niczym mięsa na wierzch ludzkich spraw.
To przecież nagie ciało wzbudza skandal , gdy ukazane jest publicznie, staje się perwersyjne. Obrazy Przyżyckiej opowiadają o tabu, jakim wciąż jest nasza intymność, nasze ciała – gdy się je ukaże publicznie. Te obrazy przełamują pruderię - bardzo obecną w debacie publicznej, przełamują fale hipokryzji i dusznej atmosfery świętoszkowatej czystości.
One nie są pornograficzne czy krztynę wulgarne - tylko dowcipne i erotyzujące.
Tytuł zaczerpnięty z wiersza Haliny Poświatowskiej – Po co umyłam piersi? – staje się przekornym stwierdzeniem. Umyte ciało czemu służy?
Przyżycka podtrzymuje tradycje najlepszego figuratywno-abstrakcyjnego malarstwa o cielesności – słychać w nim echa flagowych malarek: Joan Semmel czy Jenny Saville. Wybór skrótów anatomicznych, cielesnych fragmentów nie jest anachroniczny tylko nowatorski, widać gołym okiem świeże poszukiwania polskiej malarki. Poetycki jest nie tylko tytuł, ale cała zawartość wystawy- to jest malarstwo poszukujące, odważne i delikatnie przewrotne – zasługujące na pogłębioną analizę historyczno-sztuczną.
Agata Nowosielska