Śledzenie „Ellen Babić” ma w sobie pierwiastek zakazanego owocu. Jako widzowie od razu trafiamy do salonu Astrid i Klary, które od wielu lat są parą. Podglądamy je w z pozoru błahej sytuacji. Wszystko zaczyna sprzeczka, bo Astrid ma odwiedzić jej szef, dyrektor szkoły, w której jest nauczycielką. Klara została postawiona przed faktem dokonanym, a wątek szkolny jest również dla niej bardzo ważny – to tam zaczął się związek Astrid i Klary, co obie skrzętnie ukrywają przed światem. „Co będzie jeśli mnie pozna?” – pyta rozgoryczona była uczennica.
Już w tym momencie zaczyna się gra, która pod pewnymi względami przypomina „Kto się boi Virginii Woolf?” Edwarda Albee. Astrid dąży do konfrontacji i najwyraźniej chce by jej szef odkrył prawdę o jej życiu. Swojej o kilkanaście lat młodszej partnerce pozostawia otwartą furtkę. Pozwala jej uniknąć spotkania z byłym dyrektorem, ale Klara nie zamierza uciekać. Podejmuje grę zaproponowaną przez Astrid. Ten trzeci – Wolfram – także odwiedza swoją pracownicę nie bez przyczyny. Ta oficjalna – skarga ojca jednej z obecnych uczennic na zachowanie Astrid podczas wycieczki szkolnej – jest ledwie pretekstem. W grę wchodzą przede wszystkim emocje – zarówno te skrywane, jak i te, które bohaterowie sztuki Mayenburga głośno i wyraźnie manifestują.
Ten gęsty, lepki wręcz od dwuznaczności dramat wziął na warsztat Piotr Biedroń, na co dzień aktor Teatru Wybrzeże. Słusznie skupił się na esencji tekstu, czyli zależnościach i relacjach pomiędzy bohaterami. Spotkanie w salonie Astrid i Klary jest dzięki temu bardzo intensywne. Wszystko rozgrywa się na trzech sofach, przed którymi stoi niewielki stolik. Na nim szybko znajdzie się kieliszek, sukcesywnie napełniany winem przez bohaterów. Jednak nikt go nie bierze do ust – zawartość kieliszka szybko przelewa się na stolik, a potem na podłogę. W ten prosty i efektowny sposób reżyser sygnalizuje jednocześnie dyskomfort bohaterów, nieadekwatność sytuacji, w jakiej się znaleźli i przekraczanie granic, które w tekście odbywa się na wielu poziomach.
Czerwona lampka powinna się zapalić już z racji zatajenia domowej wizyty szefa przed partnerką. Wolfram w wykonaniu Krzysztofa Matuszewskiego jest typem obleśnego dziada, który chętnie skraca dystans i bezceremonialnie łapie swoją podwładną za kolano. Nie mamy wątpliwości, że jego wizyta nie jest przejawem troski o Astrid, a próbą przełamania jej oporu i zaciągnięcia do łóżka. Grana przez Martę Herman nauczycielka wbrew deklaracjom stawia z kolei swoją partnerkę w roli podległej, nie do końca samodzielnej podopiecznej. Traktuje Klarę (w tej roli Julia Pawlak) trochę jak dziecko, za które niekiedy należy podejmować decyzje „dla jego dobra”. Najmłodsza bohaterka z kolei stara się walczyć o pozycję, ale w hierarchii zaproponowanej przez Astrid wyraźnie znajduje się na końcu. Być może dlatego ze spokojem odpowiada na wścibskie i napastliwe pytania Wolframa, przypominające bardziej prokuratorskie przesłuchanie niż klasyczną pogawędkę podczas odwiedzin w cudzym domu.
Rewersem do tych relacji są fakty. Do nich należą okoliczności poznania się Astrid i Klary oraz incydent podczas niedawnej wycieczki szkolnej. Ellen uważa, że została przez nauczycielkę wykorzystana seksualnie. Wolfram w przypadku Ellen widzi kopię zachowania Astrid wobec Klary. Ponownie uczennica zostaje uwiedziona przez swoją nauczycielkę. Okoliczności i miejsce są bliźniaczo podobne. Dyrektor oczywiście nie przychodzi moralizować swojej podwładnej. Wykorzystuje skargę do otwartego szantażu. Gra w otwarte karty, sugerując dwa możliwe zakończenia.
Podobnie rzecz stawia Klara, która zostawia Astrid wolną rękę. Nie wiemy jednak o jaką stawkę toczy się ta gra – czy na szali jest przyszłość związku, czy tylko kwestie moralne i potencjalna korzyść, jaką Astrid może zyskać jeśli ulegnie Wolframowi. Potencjalnie każdy jest tu ofiarą, bo dyrektor seksista bardzo chętnie przekracza granice fizyczne, co również może zostać wykorzystane przeciwko niemu. Jednak układ, jaki wyklarował się podczas czytania, jednoznacznie sytuuje Klarę jako tę, która potencjalnie straci najwięcej. Odrzucona przez rodziców, uzależniona od Astrid, w jakiś sposób bezradna i niedojrzała – „naprawdę tu mieszkasz?” – rzuci z niedowierzaniem Wolfram, widząc w mieszkaniu ślady obecności tylko swojej podwładnej. Nie wiemy, czy Astrid powtórzyła schemat, ani czy sytuacja z Ellen ma swój ciąg dalszy. Nie wiemy też gdzie przebiega cienka granica między kłamstwem, pomówieniem, stereotypem, manipulacją a rzeczywistością. Momentami każdy z bohaterów wydaje się w wątpić w racje, do których usiłuje przekonać pozostałych.
Na scenie najsilniejszą postać stworzył Krzysztof Matuszewski, odzierając dyrektora z taktu i delikatności. Marta Herman przedstawia Astrid jako pasywną intrygantkę, która aranżuje sytuację i przygląda się jak się ona rozwinie. Z kolei Julia Pawlak wyposaża Klarę w zestaw emocji zagubionej, zakompleksionej nastolatki. Chociaż jej bohaterka ma ponoć 30 lat, to zachowuje się, jakby chwilę temu skończyła szkołę, w której spotkała swoją życiową przewodniczkę. Można wręcz zastanawiać się czy to miłość, czy toksyczne uzależnienie sprawia, że Astrid i Klara są razem. Mayenburg jednoznacznie sygnalizuje, że rzeczywistość rozmija się z romantycznymi wyobrażeniami, niewinność jest równie ulotna jak słowo. Wszystko, co dotyka bohaterów, może być prawdą lub fikcją. Dobrze, że Piotr Biedroń poszedł za tym tropem i postawił na wieloznaczność. Od odbiorcy zależy któremu bohaterowi wierzy i jak poukłada sobie tę intrygę.
ŁUKASZ RUDZIŃŚKI
UWAGA!
W lutym świętujemy 15-lecie naszego cyklu czytań performatywnych dramatu PC Drama. Z tej okazji zapraszamy na aż dwa urodzinowe czytania: w niedzielę 23 lutego i w poniedziałek 24 lutego!
W naszych urodzinowych czytaniach nawiązujemy do pierwszej PC Dramy – Waldemar Raźniak reżyseruje kolejny tekst Iwana Wyrypajewa – oraz do wydarzenia z okazji 10-lecia cyklu – Dorota Androsz przygotuje czytanie kolejnej sztuki wybitnej niemieckiej autorki Sibylle Berg.
WIĘCEJ INFORMACJI O PC DRAMIE 23 LUTEGO ZNAJDZIECIE TUTAJ , A O PC DRAMIE 24 LUTEGO TUTAJ