PC Drama. Znokautowani - recenzja Łukasza Rudzińskiego

Wszechobecne w życiu pewnej pary „nic” podważa sens ich egzystencji. Jest jak korozja, która powoli, ale nieubłaganie zmienia ich codzienność i stopniowo, metodycznie wyzbywa radości życia, pozostawiając bolesną pustkę. To „nic” w sztuce „Nic” Magdaleny Drab oznacza jałowość marzeń i aspiracji, które dla zdecydowanej większości ludzi są naturalne i łatwo osiągalne - pisze Łukasz Rudziński

PC Drama. Znokautowani

 

Wszechobecne w życiu pewnej pary „nic” podważa sens ich egzystencji. Jest jak korozja, która powoli, ale nieubłaganie zmienia ich codzienność i stopniowo, metodycznie wyzbywa radości życia, pozostawiając bolesną pustkę. To „nic” w sztuce „Nic” Magdaleny Drab oznacza jałowość marzeń i aspiracji, które dla zdecydowanej większości ludzi są naturalne i łatwo osiągalne.

 

Bohaterowie sztuki On i Sara starają się o dziecko, i to nie od dziś czy od wczoraj. Efektem wielu prób, operacji i poświęceń są liczne poronienia i ani jednego urodzenia. Poznajemy ich już jako pogrążonych w apatii życiowych rozbitków – wypalonych, nieszczęśliwych, zrezygnowanych, którzy najchętniej wypisaliby się z życia i codziennego funkcjonowania. Sami nie wiedzą co teraz mają zrobić, są rozczarowani, mają poczucie krzywdy, bo pomimo wielu prób, nie mogą zrealizować jednego z podstawowych życiowych celów. Utkwili gdzieś z majaczącą na horyzoncie nadzieją na potomstwo, która podważa sens bieżącego funkcjonowania. Znajdują się w poczekalni do „prawdziwego” życia, które zaczęłoby się wraz z narodzinami dziecka. Rozpacz, niechęć i rozczarowanie – także sobą nawzajem, to stali towarzysze ich codziennej męki. Czują się oszukani przez Boga czy też przez los, bo na życiowej loterii zawsze przytrafia im się „nic” zamiast „coś”. 

 

Magdalena Drab dramat tej pary konfrontuje z obecnością Wielkiego Inspicjenta – przypominającego diabła mistrza ceremonii, który „reżyseruje” ich cierpienie i podrzuca kwestie, uruchamiając wyrzuty sumienia, frustrację czy złość. Przywołuje on też odpryski wypowiedzi lekarzy czy pielęgniarek, których pozbawione empatii słowa ranią, stanowią formę wyrafinowanej tortury i brzmią jak bezlitosny werdykt: nie zasługujecie na to, aby być rodzicami.

 

Jak odnaleźć sens życia, gdy właśnie zostało się go pozbawionym? Czy cierpienie i ból są w ogóle uprawnione, skoro przecież jest zdrowie, młodość, niezły poziom materialny, częste wakacje i spokój od dzieci, którego wszyscy rodzice im zazdroszczą? Jak funkcjonować w niezrozumieniu ze strony społeczeństwa, które chętnie etykietuje bezdzietne pary jako egoistów, którzy wybierają komfort i rozrywki zamiast „prawdziwego życia”. Tego wszystkiego dotyczy tekst Magdaleny Drab, ale już niekoniecznie czytanie jej sztuki w reżyserii Żeni Dawidenki, pierwszej cudzoziemki, która zrealizowała czytania w ramach PC Dramy.

W jej interpretacji głównym problemem Jego i Sary jest pustka, która sparaliżowała ich życie. Oboje wpadli w rutynę wspólnego bycia razem, bez względu na to jak toksyczne i bolesne dla niech by to było. Trauma związana z nieudanymi staraniami o dziecko jest tu raczej przyczyną czy jedną z przyczyn apatii, w której się pogrążyli. To ludzie zrezygnowani, którzy tkwią w martwym punkcie, bezsilni wobec losu i wobec siebie. Ranią się słowami, bo na czyny nie mają już sił ani chęci. Reżyserka zadbała o rozbudowaną scenografię – jałowość ich starań podkreślona została choćby rabatką kwiatków „posadzonych” na scenie na folii i pielęgnowanych przez Sarę – wiadomo, że na takim podłożu rośliny się nie ukorzenią i na dłuższą metę nie mają szans przetrwać. Stół i krzesła obłożone są folią, zapewniając jakąś nieprzyjemną sterylność, jakby pełne korzystanie z mebli (i życia) nie było przeznaczone dla nich. Sara ubrana jest na czarno, przechodzi żałobę po kolejnej nieudanej próbie zostania matką. Bohater ma białą koszulę i jasne spodnie, ale ten kontrast pomiędzy nimi podkreśla raczej to, jak bardzo oddaleni są od siebie (pomimo zjednoczenia w bólu i pustce, która zżera ich od środka), niż sugeruje jego bardziej pozytywne nastawienie do życia. On – nieudolny artysta – wydaje się jeszcze bardziej zagubiony i bezradny od Sary. Za nimi na wielkim ekranie projekcyjnym wielokrotnie pojawia się wielkie słowo-klucz czytania: „nic.”, z kropką, która tę frazę podkreśla i nieodwołalnie zamyka. Niekiedy tę pustkę urozmaica oryginalna muzyka umiejętnie wkomponowana w czytanie przez reżyserkę.

 

„Nic” to statyczna, oparta na błahych z pozoru rozmowach dwójki zrezygnowanych, zmęczonych sobą ludzi sztuka, co niełatwo jest przekazać w atrakcyjnej formie. Magdalena Gorzelańczyk wcielająca się w rolę Sary i Grzegorz Otrębski grający Jego nie budują swoich postaci, raczej rozczytują intencje i emocje bohaterów. Oboje robią to z wyczuciem, ale ich bohaterowie siłą rzeczy nie porywają, są raczej nośnikami treści.

 Ożywienie w sennym rytmie przedstawienia wprowadzają wizyty na scenie Wielkiego Inspicjenta, którego zagrał Piotr Chys. Jednak ten dramat zdecydowanie nie jest seksi – to raczej mozolna wiwisekcja traumy i reakcji ludzi w niej pogrążonych. Precyzyjnie zrealizowana, ale z pewnością nie widowiskowa. Pewnie dlatego podczas moderowanej przez Annę Jazgarską późniejszej rozmowy o czytaniu pozostała ledwie jedna trzecia publiczności.

Emocjonalna pustka bijąca ze sztuki Magdaleny Drab w tym wykonaniu przypomina nieco „Końcówkę” Samuela Becketta. Żenia Dawidenka koncentruje się na relacji między bohaterami, dodając jednak symboliczne pozytywne zakończenie. Bohaterowie pomimo różnic i licznych pretensji pozostają razem, a w finale oboje nakrywają się folią siedząc przy jednym stole, co zinterpretować można jako próbę wniknięcia głębiej żeby naprawdę się zadomowić, zamiast prowadzenia dotychczasowego, powierzchownego „tymczasowego” życia, z myślą o tym, co będzie później. To może być zapowiedź zaakceptowania braku dzieci w życiu i rozpoczęcia nowego etapu. Zresztą on mówi: „Może dziś nam się uda. Wreszcie po latach pogodzimy się. Zgodzimy się

na nic. Pożegnamy nadzieję”. I chociaż bohaterowie dostali od losu potężny cios, mają szansę podnieść się po tym nokaucie.

Łukasz Rudziński

Czytanie performatywne  dramatu „Nic” odbyło się 26 maja 2025 w Sali Suwnicowej Klubu Żak.